XVIII-wieczny żyrandol po konserwacji ponownie zawisł w Kościele Pokoju. Efekt jest olśniewający. – Wygląda jak jedna wielka rozświetlona choinka, pełna blików i blasków – opowiada Sławomir Oleszczuk, konserwator i artysta szkła, który pracował nad nim ponad pół roku.
Montaż trwał cztery dni: najtrudniejsze było opracowanie na nowo instalacji elektrycznej. Szklany pająk kiedyś jaśniał od światła świec, teraz trzeba było poprowadzić przezroczysty kabel w jak najbardziej estetyczny sposób, mocując go na czterech kondygnacjach szklanych ramionach klejem i drucikami.
Żyrandol, który w kwietniu zdemontowano w Hali Chrztów, został we wrocławskiej pracowni gruntownie oczyszczony. Uzupełniono w nim ubytki, częściowo dorobiono szklane pręty oraz gwiazdki, muszle, kwiatki i listki.
Szczególnie spektakularnie wygląda teraz szklana osłona w kształcie miski, która przykrywa drewniane krążki do montażu ramion. Była srebrzona od wewnątrz, ale srebro w dużej mierze skorodowało. Po oczyszczeniu i wzmocnieniu oryginalnych resztek żywicą, szkło zostało natryskowo pomalowane na srebrno i ponownie błyszczy pełną mocą. Tuzin dwuwatowych ledowych żarówek daje dużo światła, które dodatkowo jest rozszczepione przez setkę szklanych zawieszek.
– Najwięcej trudności sprawiło nam właśnie dorobienie brakujących zawieszek, ich wytopienie i oszlifowanie – dodaje konserwator. W lipcu w jednym z pomieszczeń na placu Pokoju odnaleziono karton, w którym znalazła się część z brakujących elementów. Kolejną niespodzianką był zapis, na jaki trafił w archiwum dr Stephan Aderhold: żyrandol przekazał w 1837 roku świdnicki antykwariusz żydowskiego pochodzenia.
– Wciąż czeka na rozwikłanie zagadka, dlaczego Żyd przekazał ewangelikom tak cenny dar – mówi witrażysta. Lampa z drugiej połowy XVIII wieku pochodzi prawdopodobnie z jednej z sudeckich hut, być może z okolic Szklarskiej Poręby. – Żeby uzyskać maksymalnie przezroczyste, niemal krystaliczne szkło, do masy dodawano wówczas związki manganu. Niestety, z powodu niestabilności fizykochemicznej, z czasem szkło nabierało lekko fioletowo-różowego odcienia, co dziś widać. Gdyby wystawić je na działanie promieni UV, byłoby to jeszcze bardziej widoczne – wyjaśnia specjalista. Przyznaje, że podczas 30-letniej pracy dopiero trzeci raz ma do czynienia z tak starym żyrandolem:
– To obiekty, które rzadko są poddawane konserwacji, m.in. z obawy przed zniszczeniem i z powodu trudności z pozyskaniem funduszy. Tym bardziej wyjątkowy jest obecny projekt.