Trwają prace konserwatorskie nad XVIII-wiecznym żyrandolem z Hali Chrztów. – Dorobiliśmy pierwsze zawieszki, tzw. prasówki, które były zawieszone na szklanych prętach.
Po kilku próbach udało nam się opracować metodę ich wykonania – mówi Sławomir Oleszczuk, konserwator i artysta szkła. W swojej wrocławskiej pracowni ze specjalnej masy przystosowanej do bardzo wysokich temperatur przygotował formę, w której można odlewać szklane muszle, kwiatki gwiazdki i listki na wzór zaginionych. Brakuje 49 zawieszek, w czternastu różnych typach. Te dorobione będą sąsiadować z oryginalnymi; w sumie jest ich 110. – Dla oglądających będą nie do odróżnienia – zapewnia konserwator.
Oczyścił także i zabezpieczył metalowy rdzeń, z półkami z drewna dębowego, na którym są osadzone cztery kondygnacje ze szklanymi ramionami. Również wśród nich są braki i kolejnym etapem będzie gięcie szklanych prętów, które zostaną wstawione w miejsce brakujących ramion. Pręty pochodzą z jednej polskich fabryk. – XVIII-wieczne pręty były robione ręcznie, różnią się średnicą. Początkowo myślałem o specjalnej sesji w hucie, gdzie szklarze wydmuchaliby cztery pręty o nieco różnych rozmiarach, tak jak te oryginalne. Jednak odstąpiliśmy od tego pomysłu, bo byłoby to zbyt kosztowne. Fabryczne pręty będziemy szlifować tak, żeby były jak najbardziej zbliżone do oryginału. Zostaną potem umocowane przezroczystym, zupełnie niewidocznym klejem – opowiada konserwator. Prowadzone przez niego prace zakończą się w październiku.
– Rzadko mamy do czynienia z renowacją tak starego szkła. Większość żyrandoli w pałacach, muzeach czy kościołach nie jest odnawiana, z obawy przed stłuczeniem. W pałacu w Pszczynie robotnicy przechodząc z drabiną uszkodzili żyrandol wenecki, który naprawialiśmy – wspomina Sławomir Oleszczuk. Jego zdaniem obecny projekt jest pionierski; planuje napisać artykuł o żyrandolu z Hali Chrztów. – Trzeba pisać i mówić o tych kruchych zabytkach. Oczyszczone i uzupełnione przestrzenne szkło naprawdę robi wrażenie – dodaje artysta.