Historia najbardziej dotkliwie potraktowała północną stronę Kościoła Pokoju: podczas wojen śląskich została ona tak zdewastowana przez działania militarne, że spodziewano się katastrofy budowlanej. – W kronikach są zapiski o obawach, że budynek pozbawiony od północy ścian po prostu runie – opowiada Ryszard Wójtowicz, który wraz z zespołem prowadzi prace w północnej części obiektu.
Właśnie tam, przy ścianach transeptu, znajduje się dwoje zewnętrznych drzwi, za którymi biegną dwa ciągi schodów prowadzących na pierwsze piętro. Zapewne wchodzili nimi m.in. kuśnierze, białoskórnicy, kowale, stelmachowie, których wyraźnie wydzielone loże cechowe znajdują się na tej kondygnacji oraz członkowie chóru muzycznego, do swojej odrębnej loży.
Jedne z tych drzwi przetrwały, drugie przepadły. Te, które ocalały, są nietypowe, bo dwudzielne, łamane, o niesymetrycznych częściach. Nie znamy ich dokładnego wieku; prawdopodobnie są XVIII-wieczne, z drewna jodły (potwierdzą to niebawem badania pobranych próbek). Wielobarwne, od czerwieni, przez brąz po fiolet, zostały przemalowane w różnych okresach, a w profilowanej ramce pozostał numer 19. Zachował się również zamek o długości niemal 30 cm, okazały, wielozapadkowy. Specjaliści od renowacji metalowych elementów, Jacek Nadolski z żoną Edytą właśnie kończą jego reperację. Czas obszedł się w miarę łaskawie z metalem, jednak nie oszczędził drewna.
– Ze względu na rangę kościoła chcemy zachować jak najwięcej z tej pierwotnej tkanki, ale to jest dla nas nie lada wyzwanie. Mało kto podejmuje się takich zadań ze względu na stopień trudności. Mamy sporo problemów z konserwacją drzwi zewnętrznych, bo ich 300-letnie drewno jest zbutwiałe, spękane i wymaga uzupełnień, oczywiście wyłącznie drewnem. Próbujemy naprawić je i zabezpieczyć na dalsze lata, żeby trwały jak najdłużej – opowiada pan Ryszard.
Drzwi są zdemontowane i oczyszczone; przygotowane do nakładania kolejnych ochronnych warstw. Zewnętrzne drzwi są szczególnie trudnym elementem dla konserwatorów, ponieważ są często używane, narażane na szarpnięcia i przede wszystkim na kontakt ze śniegiem i deszczem, który czasem zamarza. Takie drewno jest maksymalnie naprężane, doświadcza poważnych przeciążeń. Konserwatorzy ustalają, jak dobrać kleje, podkład i farby, które przetrwają w tak trudnych warunkach, wystawione na czynniki atmosferyczne. – Pewną wskazówką są dla nas drzwi na południowej elewacji, które opracowaliśmy w 2017 roku. Obserwujemy, jak zachowują się preparaty, których wówczas użyliśmy i które nie do końca spełniły nasze oczekiwania. Teraz wprowadziliśmy inne. To jest ciągłe eksperymentowanie, szukanie jak najlepszych rozwiązań – mówi szef zespołu konserwatorskiego.
Drugie drzwi na północnej ścianie są dorabiane na wzór tych, które ocalały. Obecnie przygotowywane są ich skrzydła i oprofilowanie, wykonane z sezonowanego drewna sosnowego. Zamek do nich rekonstruuje Mariusz Wierchowski.
Na północnej elewacji znajduje się jeszcze 10 dodatkowych drzwi, od prywatnych szlacheckich i mieszczańskich lóż. – Konserwacja i scalanie oryginalnych drzwi to długa i wieloetapowa praca. Wszystkie chcemy doprowadzić do stanu używalności, z czego siedem zostanie naprawionych, a trzy będą zupełnie nowe, zrekonstruowane, bowiem pierwotne nie zachowały się – zapewnia konserwator. – Jesteśmy obecnie w trakcie kompletowania okuć, zawiasów, szyldów i zamków. Zastanawiamy się, jak rozwiązać kwestię klamek na zewnątrz, by nie stały się „przypadkową pamiątką”.
W Kościele Pokoju jest aż 27 drzwi; większość z nich prowadzi do dobudowanych zewnętrznych lóż.