W marcu rozpoczęła się konserwacja XVIII-wiecznego żyrandola z Hali Chrztów. Wszystkie szklane, żelazne i drewniane elementy, zdemontowane oraz zinwentaryzowane, trafiły do wrocławskiej pracowni Sławomira Oleszczuka, konserwatora, artysty szkła i witrażysty.
Jego zdaniem żyrandol pochodzi z jednej z hut, jakich w XVIII wieku było wiele w Sudetach, prawdopodobnie z okolic Szklarskiej Poręby.
Najpierw zostaną oczyszczone oryginalne części, potem trzeba będzie odtworzyć brakujące fragmenty i uzupełnić ubytki. Lampa w kształcie „szklanego pająka” wróci do Kościoła Pokoju w październiku. Przy demontażu okazało się, że zachowało się tylko 61 ze stu szklanych zawieszek. Brakujące 40 muszli, kwiatków, gwiazdek i listków, które dodatkowo rozszczepiały światło, zostanie odlanych w formach.
Żyrandol składa się z czterech kondygnacji umocowanych na żelaznym pręcie: na najwyższym piętrze znajduje się 6 ramion, na trzech pozostałych – po 12. Okazało się, że brakuje nie tylko zawieszek, ale także niektórych ramion. Zostaną one wygięte z nowych szklanych prętów.
– W sumie na każdej kondygnacji brakuje około 30 procent oryginalnych części, niektóre są też nadłamane – mówi konserwator. – Żyrandol prawdopodobnie pochodzi z jakiegoś pałacu i być może podczas przenoszenia coś się utrąciło.
To, co przetrwało, jest w dobrym stanie. Na szkle zachowała się dobrze tzw. warstwa ogniowa, czyli ochronna „skórka”, dzięki czemu nie zaczęło ono korodować (zwykle przejawia się to iryzowaniem i białym nalotem). Cztery drewniane elementy konstrukcyjne nasadzone na pręt są przykryte specjalnie formowanym szkłem pokrytym zniszczonymi płatkami srebra, które również zostaną zakonserwowane i uzupełnione.
– Po zakończeniu prac żyrandol będzie dawał znacznie więcej światła – zapewnia Sławomir Oleszczuk. Od lat 90. zajmuje się przede wszystkim konserwacją zabytkowych oszkleń witrażowych oraz renowacją stolarki okiennej i mosiężnych żyrandoli w Kościele Pokoju. 80 proc. oszkleń w świątyni odnowiono w jego pracowni.