Rada Miejska w Świdnicy po 76 latach przywróciła nazwę Zaułek Garncarzy na drodze wiodącej na plac Pokoju. Niewielka uliczka biegnie od budynku przy ul. Kościelnej 13 do Bramy Garncarzy w murze otaczającym plac, między dawną szkołą ewangelicką a dzwonnicą.
Wytyczono ją w XVII w., żeby skrócić drogę do szkoły i do cmentarza, a nazwę zawdzięcza garncarzom sprzedającym tu swoje wyroby. Najbardziej znanym wśród nich był Peter Pauliander, urodzony w 1685 r. Nie wiemy, dlaczego nastoletni Szwed trafił z Uppsali do Świdnicy.
– Zapewne była to wędrówka czeladnicza, w tamtej epoce wielu młodych rzemieślników wędrowało po Europie szukając nauki i pracy u mistrzów – mówi Sobiesław Nowotny ze Świdnickiego Portalu Historycznego.
Pauliander czeladnikował w warsztacie Hansa Kaudera, a po jego śmierci ożenił się z bogatą wdową Anne Marie Kauder (on miał 14 lat, ona 38, wzięli ślub w Kościele Pokoju). Rok później urodził się im syn Michael. Peter przejął po swoim mistrzu dom i warsztat garncarski przy Kościelnej 13, tuż przy Zaułku, który był idealnym adresem: mijali go wszyscy, którzy udawali się na cmentarz. – Na tej nekropolii chowano ewangelików z niemal całego księstwa świdnicko-jaworskiego; przez 200 lat, do połowy XIX wieku pochowano tam 85 tysięcy osób. Duże i regularne było więc zapotrzebowanie na gliniane lampki, wazony i donice z kwiatami, masowo kupowane przez wiernych, którzy odwiedzali groby na cmentarzu przy Kościele Pokoju – dodaje historyk.
Pauliander po 30 latach został starszym cechu świdnickich garncarzy i pomnożył majątek: miał w Świdnicy trzy parcele z budynkami i ogrodami. Założył fundację w wysokości 1500 talarów śląskich, z której procenty miały być odkładane na budowę ołtarza w Kościele Pokoju. – To była ogromna suma; jego parcela z zabudowaniami przy Kościelnej 13 warta była 1200 talarów – mówi historyk.
Owdowiały Szwed zmarł w 1730 r., w wieku 45 lat; kilka lat po nim zmarł jego jedyny syn, prawdopodobnie upośledzony. Wszyscy zostali pochowani przy Kościele Pokoju, a ogromny majątek rodziny przeszedł, zgodnie z testamentem, na własność gminy ewangelickiej. Fundator nie zobaczył ołtarza: jego marzenie spełniło się 22 lata po jego śmierci. Sobiesław Nowotny: – Ten jeden z najwspanialszych barokowych ołtarzy ewangelickich w Europie wykonał świdnicki rzeźbiarz przybyły z Drezna August Gottfried Hoffmann. Projekt czekał aż 12 lat, być może z powodu sytuacji politycznej: ewangelicy nie byli pewni, czy król Prus Fryderyk II utrzyma Śląsk, czy nie powrócą katoliccy Habsburgowie.
W 1752 r., w stulecie istnienia parafii odsłonięto ołtarz, który istnieje do dziś, a o jego fundatorze przypomina umieszczone z tyłu epitafium: „Świętej pamięci Pana Petera Pauliandera, starszego tutejszego cechu garncarzy. Opuścił swą Ojczyznę Szwecję. Bóg uczynił Świdnicę za jego miasto ojczyste i pobłogosławił go wszelkimi dobrami, w zamian za co pewną ich część z wdzięczności pozostawił na wzniesienie tego ołtarza. Świdnicki Syjone! Zachowaj wdzięczną pamięć o tym fundatorze i bądź skłonny do naśladowania jego dobrodziejstwa”.
O szczodrym Szwedzie przypominają także Andrzej Dobkiewicz i Sobiesław Nowotny ze Świdnickiego Portalu Historycznego, inicjatorzy przywrócenia Zaułka Garncarzy. Zaułek funkcjonował w Schweidnitz jako Töpfer Gasse do 1945 r., a potem pozostawał bezimienny.
– To niezwykłe, że wraca tradycyjna nazwa, która ma uzasadnienie historyczne. Piękny gest i niekosztowny, bo uliczka jest niezamieszkała, wiec nie trzeba będzie zmieniać numeracji. Wystarczy tylko tabliczka – dodaje Sobiesław Nowotny, który odkrył nazwę w XVII-wiecznym spisie osób płacących czynsz.