Odliczamy już dni do XXIII Festiwalu Bachowskiego, jednego z największych wydarzeń muzycznych tego lata. Od 22 do 31 lipca w Świdnicy i okolicy usłyszymy ponad 20 koncertów.
Główną festiwalową sceną od początku jest Kościół Pokoju, do którego zapraszamy na kilka wydarzeń:
– 23 lipca, g.18, festiwal zainauguruje znakomita mezzosopranistka Vivica Genaux: z Capellą Cracoviensis prowadzoną przez Roberta Bacharę zaśpiewa wirtuozowskie arie z barokowych oper,
– 24 lipca, g.10, nabożeństwo kantatowe ze spowiedzią i komunią św. poprowadzi bp Waldemar Pytel. Muzyka – kantata patrona festiwalu Jauchzet Gott in allen Landen BWV 51 w wykonaniu sopranistki Joanny Radziszewskiej, której towarzyszą: Robert Bachara, Agnieszka Świątkowska (skrzypce), Jacek Dumanowski (altówka), Konrad Górka (wiolonczela), Marek Toporowski (organy), Marian Magiera (trąbka), |
– 24 lipca, g. 20, skrzypaczka Viktoria Mullova zagra z pianistą Alasdairem Beatsonem sonaty Schuberta i Beethovena,
– 30 lipca, g. 19, utwory Bacha i Telemanna zagrają: Carles Valles (flet prosty) i Festival Ensemble: Michalina Bienkiewicz (sopran), Matylda Staśto-Kotuła (alt), Piotr Szewczyk (tenor), Marek Opaska (bas), Katarzyna Olszewska, Szymon Strzelczyk (skrzypce), Natalia Reichert, Robert Bachara (altówka), Tomasz Pokrzywiński (wiolonczela), Rafał Gorczyński (kontrabas), Aleksander Mocek (klawesyn),
– 31 lipca, g.10, nabożeństwo kantatowe poprowadzi ks. Paweł Meler. Muzyka – Carles Valles i Festival Ensemble: kantata Himmelskönig, sei willkommen BWV 182 Johanna Sebastiana Bacha.
Jan Tomasz Adamus, dyrektor artystyczny Festiwalu Bachowskiego – o wydarzeniu, Kościele Pokoju, Dolnym Śląsku i szansach:
– Festiwal można zorganizować w szczerym polu, ale wartościowe wydarzenia artystyczne powinny powstawać zgodnie z zasadą rozwoju organicznego, czyli powinny z czegoś wynikać, na czymś się osadzać, a najlepiej – jeśli jest to możliwe – być jakąś formą kontynuacji. Kluczową rzeczą jest zdolność dostrzegania kulturotwórczego, rozwojowego potencjału ludzi, miejsc, zjawisk, kontekstów. W mojej ocenie potencjał Kościół Pokoju jest wykorzystany zaledwie w takim stopniu, jak potencjał jakiejś infantylnej „atrakcji” w rodzaju np. kładka do spacerowania wśród koron drzew.
Za sprawą wydarzeń kulturalnych Kościół Pokoju powinien być dzisiaj jednym z najlepiej rozpoznawalnych obiektów w Europie, również dlatego, że przecież jest symbolem tolerancji i ludzkiego dążenia do zgody, czyli wartości, których akurat w tym momencie najbardziej potrzebujemy. To jeden z najbardziej niezwykłych zabytków Europy. Świdnica to Kościół Pokoju, ale dodatkowo jeszcze zabytkowe Stare Miasto z absolutnie spektakularną katedrą. Muzycznie Świdnica to XVIII-wieczny kompozytor Johann Gottlieb Janitzsch, renesansowy kompozytor Thomas Stoltzer, uczeń Bacha Christoph Gottlob Wecker. Natomiast Johann Sebastian Bach był oficjalnie „Nadwornym Kompozytorem Elektora Saskiego i Króla Polski”.
Świdnica to kiedyś także wielka fabryka organów Schlag und Söhne. Dla mnie Świdnica to idealne, europejskie miasto festiwalowe – to wielka szansa, o której większość innych miast może tylko marzyć. Świdnica zaczyna być blisko dostrzeżenia tej szansy. Oby to się stało, bo nie tyle chwalebne jest organizowanie przeróżnych drobnych wydarzeń kulturalnych, z których nie wynika żadna trwała idea, co haniebne jest, żeby Świdnica mając Kościół Pokoju etc., nie zbudowała na nim swojego prestiżu w postaci trwałego, wielkiego festiwalu.
W naszej części Europy jest dużo marnowanych szans. Na przykład: Lubawka. Urodził się tam jeden z najsłynniejszych malarzy ekspresjonistów Otto Mueller. I co? I nic. W Europie wielbiciele malarstwa jeżdżą od muzeum do muzeum: Murnau, Penzberg, Kochel, Berlin, Drezno. Dla kulturalnych ludzi ekspresjonista Mueller to jest coś. Jeśli ktoś nienawidzi Niemców i kultury niemieckiej z powodu wojny, to tym lepiej, bo przecież ekspresjoniści byli prześladowani przez Hitlera. I co? I nic? Na przykład: Zakopane. Miasto Karłowicza i Szymanowskiego. I co? I nic. Zakopane! Wszyscy tam przyjeżdżają. Cała Polska i pół Europy środkowo-wschodniej. Zakopane. Miasto Witkiewicza i Witkacego. Zakopane. Stolica tandety. Na przykład: niemal każdy budynek-instytucja kultury w Polsce i wiele w Europie są jak dziecko we mgle – nie potrafią określić własnej tożsamości.
Funkcja budynku musi być jasno zdefiniowana. Albo teatr, albo centrum sztuk performatywny, albo filharmonia, albo tancbuda. Niemal każdy budynek powstały z myślą o kulturze jest tancbudą. Szwarc, mydło i powidło, eventy, konferencje, tandeta, zły gust, kolorowe światełka, las reklam, chaos. Trzeba się na coś zdecydować i wytrwale tego trzymać. Opera powinna grać codziennie, nowoczesne muzeum nie powinno być martwe jak cmentarne mauzoleum, filharmonia nie może organizować wieczorów kabaretowych. Większość tych budynków, które uważamy za prestiżowe instytucje kultury, w rzeczywistości organizuje bardzo mało wydarzeń na poziomie – to de facto różnorodność przypadków, tancbudy na wynajem.
Na przykład Kowary. Jest to absolutnie jedno z najpiękniejszych miast, jakie można sobie wyobrazić. Przepięknie położone w Karkonoszach, u stóp Śnieżki, jest absolutnym rajem architektonicznym – urocza starówka, barokowe domy z mansardowymi dachami, ciekawe przykłady modernizmu, trzy zabytkowe kompleksy szpitalne, z których jeden jest jak sen; spektakularna architektura uzdrowiskowa, zjawiskowe wille, pałace w romantycznych parkach, wzruszająco piękne, stare aleje drzew, zabytkowa infrastruktura kolejowa z tunelem i wirtuozowskim przebiegiem linii oplatającym miasto. Ale ta substancja w większości umiera. Wygląda to tak, jakby społeczeństwo nie dorosło do tego, co ma. Albo cofnęło się w rozwoju. A może jeszcze nie ma podstaw, by mówić o społeczeństwie? Na pustym placu kilkadziesiąt metrów od serca kowarskiej starówki jest market, drogeria, mięsny i foodtruck z lodami i kebabem. Tylko tam toczy się życie. Ale czy jakiekolwiek życie się w ogóle toczy? Czy krótka rozmowa przed sklepem to życie społeczne? Społeczeństwo powstaje wtedy, gdy ludzie rozmawiają, robią razem coś twórczego. Gdzie ludzie spotykają się w małych miastach? Wszystko to, za czym tęsknimy i dokąd chcemy jeździć na wakacje, jak Toskania lub Szwajcaria, już mamy, ale nie potrafimy tego dostrzec i wykorzystać. Piękno istniejące, potencjał miejsc trzeba zauważyć i trzeba zorganizować, by było zmysłowe. Ale kto ma to zrobić? Gdzie my wszyscy jesteśmy?
Musimy być ambasadorami, lobbystami, katalizatorami – wyjść z domu i rozmawiać z ludźmi. Musimy przede wszystkim walczyć o edukację, która jest początkiem wszystkiego. O edukację powiązaną z kulturą i sztuką, ale sztuką świadomą swojej roli – sztuką tworzącą i organizującą życie społeczne. Sztuka rozwija wrażliwość. Dzięki niej prawdziwi mężczyźni mają szansę zrozumieć, że obsesyjne koszenie trawy może komuś przeszkadzać. Że cisza wielu ludzi jest ważniejsza, niż ich motocykle, quady, kosiarki i wszystkie inne atrybuty zdziecinnienia.